Odwiedziny po latach

Od dawna się zastanawiałem, czy będzie okazja odwiedzić miejsce mojego dzieciństwa - Mierzęcice, dawny garnizon.

Sprawy zawodowe rzuciły mnie niespodziewanie 29 - 30 kwietnia 2008 r. w region Górnego Śląska.
30 kwietnia już o 14:00 byłem zapakowany i przygotowany, żeby wracać do domu, tym bardziej się spiesząc, że odbierałem na CB sygnały o tworzących się na głównych drogach korkach spowodowanych zbliżającym się długim weekendem (1 - 4 maja 2008).
Tak się jednak nie stało...
Nowa szkoła
Nadkładając drogi, skierowałem się najpierw w kierunku > Pyrzowice, później na znaną sobie drogę z wyprostowanym dzisiaj, a kiedyś niebezpiecznym zakrętem, na którym był wypadek samochodu ciężarowego.
Kawałek drogi dalej znalazłem skrzyżowanie ze znajomo wyglądającym budynkiem baru. Bar ten krótko nazywał się "Lotnik", bo tajemnica wojskowa, a później "Pod Kasztanami" i był wówczas prowadzony przez panią Płatkową. Brakuje mi tu tylko wysokich drzew kasztanowca, które w mojej pamięci, dumnie górowały nad skrzyżowaniem i barem.
Na skrzyżowaniu skręcam w lewo w drogę, która w mojej pamięci biegła odkrytym terenem, z po prawej widocznym łagodnym wzniesieniem zwanym wówczas "Monte Cassino" z żadka porośniętym sadzonkami i małymi sosenkami i doprowadzała do głównej bramy wjazdowej garnizonu.
Zamiast odkrytego terenu, zobaczyłem zabudowaną z obu stron drogę prowadzącą do wysokiego nasypu i przechodzącą pod wiaduktem. Po drugiej stronie nasypu, zamiast z prawej "Monte Cassino", zobaczyłem ścianę zielonego lasu, a Po lewej znajomy budynek "nowej szkoły".

Szkoła - główne wejście Za szkołą
 
Odnalazłem znane sobie trzy dwupiętrowe bloki, krótszy blok, w którym pamiętałem były sklepy i jeden z dwóch baraków przy drodze.
 
   

Dalej znany budynek biura przepustek i poczty. Poczta na swoim miejscu, natomiast brak było przejścia do bocznych drzwi biura przepustek, pomalowanych dzisiaj na niebiesko, i nie ma już kiosku RUCH.
 
 
Skręciłem w lewo przez istniejącą w mojej pamięci bramę. Droga na wprost, a przy niej dobrze utrwalone w pamięci bloki, najpierw prostpadły, następnie równoległy i trzy prostopadłe z zapamiętanymi numerami 28, 27 i "mój blok" 26.
 
Blok 26  Blok 26
 
Okna w bloku 26 wymienione na nowe. Za "moim blokiem" nie było już następnej bramy i baraków koszar. W miejscu ogródków za blokiem wyrosło wzniesienie ujęcia wody. Znalazłem "swoje okna" od mieszkania 26/8 IIIkl.
 
Blok 26 - okna mieszkania  Bloki przy drodze

W recepcji hotelu rozmawiałem z bardzo miłą panią. Tu gdzie recepcja, mieszkał mój klasowy kolega Janek Kwieciński, piętro wyżej Janusz Żurek, a na przeciw drzwi Żurków, Turczyńscy.
Przez okno recepcji widziałem sąsiedni blok 27 i okna mieszkań, gdzie mieszkali Mirek Piętka, Danka Janas, rodzina Poniedziałów.
Na boisku za blokami chłopcy kopali piłkę.

Przy drugiej drodze w głąb osiedla garnizonu, zamiast rzędu finek parkingi i lasek oddzielający od stadionu.
Tu stały drewniane domki - finki
 
Po przeciwnej stronie drogi nowe bloki z nowymi sklepami wybudowane po moim wyjeździe z Mierzęcic.
Późniejsze bloki  Nowszy blok

Krótki blok dwupiętrowy, w którym mieściły się na parterze jedyne wówczas sklepy, dzisiaj ma troje drzwi. Po prawej, gdzie dzisiaj jest chyba biblioteka, był sklep pasmanteryjny z mundurami, naszywkami, materiałami i tym co mnie najbardziej interesowało, taktycznymi linijkami z wzorami samolocików, czołgów, kwadracików i podziałkami skali. Z lewej było wówczas jedno wejście do dwóch działów sklepu. W lewo sklep spożywczy, gdzie wcześniej mleko ekspedientka nalewała z kańki, a później sprzedawane było w butelkach z błyszczącymi foliowymi kapslami. Na wprost od wejścia był sklep mięsny. Był tu basen w którym przed świętami pływały karpie.
 
Blok ze sklepami  Dalsze bloki  W kierunku dawnego Klubu Oficerskiego

Klub Oficerski, w pamięci - z kinem, barem, różnymi pracowniami, dzisiaj jakby mniejszy, niższy, może ze względu na wyższe drzewa przed nim.
 
Dawny Klub Oficerski  Dawny Klub Oficerski  W głębi dawne przedszkole
 

Przedszkole na piętrze i klasy 1 - 4 na parterze jeszcze przed wybudowaniem nowej szkoły. Nie ma tu już ogródka z huśtawkami i karuzelą. Pozostały już tylko resztki ogrodzenia.
 
Dawne przedszkole  Na przeciw przedszkola  W kierunku dawnego kasyna
 

Prawie codziennie chodziłem z trojakami do baraku kasyna, z olbrzymią kuchnią węglową na środku pomieszczenia. W letnie ciepłe dni obiady wydawane były przez okno. Dzisiaj zastałem tu stylowy bar z ogrodem.
 
Bar z dawnego kasyna  Bar z dawnego kasyna  Bar z dawnego kasyna  Bar z dawnego kasyna  MIG-21  MIG-21

Stojący obok Mig-21 przypomina czasy gdy noce spędzałem siedząc na oknie i obserwowałem startujące z dopalaczami samoloty, a później wypatrywałem krążące na niebie światełka.
 
MIG-21  MIG-21  MIG-21  MIG-21  Bar dawne kasyno  Dawny Klub Oficerski  Dawne przedszkole
 

Dzieci zainteresowały się człowiekiem, który chodzi, wszystko fotografuje i się uśmiecha patrząc dookoła.
Na huśtawce

Spotkałem pana Jabłońskiego, który wie o garnizonie sporo i zna wielu ludzi, którzy przewinęli się przez Mierzęcice.
Spotkanie z byłym pracownikiem administracji garnizonu
Dzięki niemu, mogłem spotkać dawną koleżankę z klasy, tylko że ona mnie niezbyt pamięta, ale oprowadziła mnie po szkole, pokazała miejsca, które mam w pamięci, a które niewiele się zmieniły. W świetlicy, w której jadłem obiadki zrobiono dodatkowe okienko do kuchni. Pamiętam jak koleżance z sałaty na talerz wypełzła piękna gąsienica, czym oczywiście nie były obie zadowolone. Zamurowano drzwi, chyba od dawnego pokoju nauczycielskiego. Postawiono okratowania przy głównym wejściu i na końcu korytarza.

Wcześniej słyszałem, że powrót do wspomnień z dzieciństwa działa na człowieka kojąco. Dzisiaj wiem, że to prawda. Samo bycie w miejscach, które pamięta się oczami dziecka jest lepsze niż najlepsza psychoterapia. Spotkanie z ludźmi z przeszłości pozwala otworzyć pamięć. Spotkanie z ludźmi z przeszłości w miejscu dzieciństwa jest niezapomnianym wydarzeniem wartym powtórzenia.
 
Z drugiej strony dochodzę do wniosku, że dzieci które doświadczyły takich specyficznych miejsc i środowisk jakimi były garnizony wojskowe, przykład Mierzęcice, czy Pustków, to ludzie ze swoistym znamieniem na psychice, znamieniem "dzieci garnizonu".
 
Wypowiedziane tu myśli są wyłącznie moimi subiektywnymi przemyśleniami i przepraszam, oraz szanuję wszystkich, którzy mają inną opinię na poruszone tu tematy.

Dziecko garnizonu Waldek Kowalski